W przedostatnią niedzielę roku liturgicznego, 14 listopada 2021 r., abp Adam Szal celebrował Eucharystię w sanktuarium Matki Bożej w Kalwarii Pacławskiej, gdzie przez jej wstawiennictwo powierzał Bogu wszystkie intencje i sprawy całej Archidiecezji Przemyskiej.

W homilii metropolita przemyski zwrócił szczególną uwagę na średniowieczny obraz zatytułowany „taniec śmierci” znajdujący się przy wejściu do zakrystii. – W perspektywie kończącego się roku liturgicznego kiedy patrzymy na przemijający czas, kiedy uświadamiamy sobie także i tę rzeczywistość o której mówi dzisiejsza Ewangelia święta, ten obraz jest przejmujący – powiedział kaznodzieja.

Zaznaczył, że wymowa tego obrazu jest szczególna. – Każdy musi kiedyś stanąć przed Panem Bogiem. Dla każdego z nas wcześniej, czy później spełnią się słowa mówiące o przemijaniu naszego ziemskiego świata. A także i te słowa, które mówią o końcu świata w ogóle – powiedział i zachęcał, aby zawsze być przygotowanym do tej chwili.

Nasze całe życie ma być tak nastawione na Pana Boga, aby w każdym momencie mógł On przyjść do nas i rozliczyć nas z każdego czynu – podkreślił metropolita przemyski.

Drugim aspektem, na który zwrócił uwagę abp Szal są ewangeliczne znaki, które mają towarzyszyć powtórnemu przyjściu Jezusa na ziemię. – Znaki, które mówią o znikomości tego świata, który nas otacza. O przemijalności naszego życia ludzkiego. Nie raz zauważamy, że te znaki są. Nie możemy powiedzieć, że one są w jakiś sposób nagromadzone i że wystąpią tuż przed końcem świata. One są rozłożone w czasie po to, żeby ciągle nam o tym przypominać – tłumaczył hierarcha.

Takim znakiem jest chociażby trwająca pandemia, która przypomina, że człowiek jest bezradny wobec tego, co go spotyka. – Pan Bóg nawet i w taki sposób uświadamia nam, że jesteśmy słabi, że jesteśmy uzależnieni od Niego – powiedział kaznodzieja.

To jest jedna z części tego ucisku, którego doznajemy. Chodzi nie tylko o ucisk fizyczny w postaci prześladowań, które trwają w związku z  chrześcijaństwem. O ucisk, którym jest choroba, niezrozumienie, samotność, cierpienie ale także i o ucisk, jakim jest nasza słabość  i nasz grzech – wyjaśniał dalej metropolita przemyski.

W tym kontekście należy zawsze rozpoznawać Chrystusa, który ukazuje się jako Pan i Władca. – Ten, który ma władzę nad całym światem. Który jest sędzią żywych i umarłych – zauważył kaznodzieja i przypomniał, że ten Sędzia będzie sądził każdego człowieka z miłości. – Za każde dobro zostaniemy wynagrodzeni – dodał.

Na zakończenie metropolita przemyski starał się optymistycznie patrzeć na śmierć człowieka, na chwilę przejścia z życia do życia. – Chcę, żebyśmy wszyscy mieli taką świadomość, że chwila naszego przejścia na drugi świat jest smutna, poważna, niepewna. Jesteśmy czasami bardzo rozbici wewnętrznie, gdy ktoś bliski odchodzi. Ale tu jest zadanie dla nas, byśmy potrafili zobaczyć w tym momencie chwilę spotkania z Panem Bogiem – apelował hierarcha.  To wydaje się szczególnie ważne, zwłaszcza dzisiaj, kiedy współczesny człowiek w wielu wypadkach wyklucza Pana Boga ze swojego życia.

Na zakończenie metropolita przemyski zaznaczył, że Liturgia Słowa nie jest po to, aby dręczyć człowieka, ale jeśli już go niepokoi to po to, aby budzić w nim nadzieję życia wiecznego. – Nasza obecność na Mszy świętej jest też opowiedzeniem się po stronie Chrystusa. Jest otwarciem się na Jego Słowo – mówił arcybiskup zauważając, że w każdej Eucharystii wypowiada się słowa „oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. – Oby także i nasze patrzenie na sprawy ostateczne: na koniec świata, na śmierć, na przejście na tamten świat było wejściem w nowe życie – apelował.